REKLAMA
Pełna wersja
REKLAMA
KRAKãW
2016.12.30 08:48 | aktualizacja: 2016.12.30 08:49

"To jest życie na zupełnie innych zasadach"

O wyprawach w głąb amazońskiej selwy i życiu wśród tamtejszych plemion opowiada nam pochodząca z Łańcuta podróżniczka i autorka wydanej w lipcu książki "Duch dżungli. Wspomnienia z dzikiej Wenezueli" Justyna Romanowska.
"To jest życie na zupełnie innych zasadach"

Ma 33 lata, w Łańcucie się wychowała i skończyła szkołę średnią, na studia wyjechała do Krakowa i tam zamieszkała. Justyna Romanowska z zawodu jest tłumaczem, z zamiłowania podróżniczką.

Paulina Chmiel: Kiedy i jak zaczęła się Pani przygoda podróżnicza?

Justyna Romanowska: Jeśli chodzi o Amerykę Południową, to pierwszy raz pojechałam do Wenezueli jakieś 10 lat temu. Zawsze marzyła mi się podróż do dżungli, do Indian. Ameryka Południowa mnie ciągnęła i fascynowała. Wydawało mi się, że to jest takie miejsce, w którym można jeszcze doświadczyć pierwotnego sposobu życia.

Paulina Chmiel: Co było bodźcem do spakowania plecaka i wyruszenia w drogę i dlaczego Amazonia?

Justyna Romanowska: Chodziło raczej o powrót do własnych korzeni. Dziwna, wręcz wrodzona potrzeba zmierzenia się z życiem u jego podstaw, z czymś bardzo organicznym, pierwotnym. Wydawało mi się, że właśnie tam, w Amazonii, wśród Indian, będę mogła doświadczyć siebie z zupełnie innej perspektywy, bo to przecież jest taki świat, który dla przeciętnego Europejczyka jest jak kosmos. Nic, czego o życiu uczymy się tu, nie ma przełożenia tam. To jest życie na zupełnie innych zasadach i nieco inaczej korzysta się z własnych zmysłów. To jest życie w zupełnej harmonii z przyrodą polegające na korzystaniu z jej dobrodziejstw, ale i respektowaniu praw.

Paulina Chmiel: Jak długo zbierała Pani materiał na książkę?

Justyna Romanowska: To jest trudne pytanie, dlatego, że wydaje mi się, że ciągle go zbieram (śmiech). Książka rodziła się we mnie przez parę lat. To może nawet nie była kwestia zebrania materiału, bo tego było mnóstwo w zasadzie już po pierwszych podróżach. Natomiast ja miałam problem ze znalezieniem formy przekazu tego, w jaki sposób ja tam żyłam i w jaki sposób wyglądała tamtejsza codzienność. To, co przeżyłam w Amazonii było tak odmienne, tak fascynujące, a czasem tak przerażające, że w zasadzie nie wiedziałam do końca jak o tym pisać, żeby to było zrozumiałe i czytelne dla osób, które miały poznać tę dżunglę przez moje słowa. Czułam w sobie swoistego rodzaju niepokój, że być może nie ma takiej formy opisu, która oddałaby powrót do pierwotnego świata, życia wśród Indian, czy choćby samego opisu Ameryki Południowej, która też jest zupełnie innym środowiskiem od tego, które my znamy.

Paulina Chmiel: O czym możemy w niej przeczytać?

Justyna Romanowska: Może zacznę od tego, czego nie można w niej przeczytać (śmiech). To nie jest książka, która stanowiłaby przewodnik, czy też dokładny opis miejsc, zabytków itp. Nie jest to również książka survivalowa. Jest to po prostu książka o życiu białego człowieka, nieprzygotowanego, podobnie jak ja byłam nieprzygotowana, bo nie miałam ani żadnego doświadczenia survivalowego, ani kondycji do bicia rekordów sportowych, który nagle zostaje wrzucony w warunki życia zupełnie inne od tych, które zna. To jest książka, która opowiada o codzienności Indian, na tyle na ile udało mi się ją poznać i o tym, jak ja się w niej odnajduję, próbując stać się jedną z nich, bo moim celem było właśnie to, aby wniknąć w ich codzienność i poczuć, jak to jest być Indianinem. Mam wrażenie, że mi się to udało. Starałam się też przybliżyć mentalność i kulturę samych Latynosów, ich sposób postrzegania świata, patrzenia na życie i na innych ludzi oraz ukazać wielobarwność tamtejszych miast, nie unikając i trudnych opisów.

Paulina Chmiel: Jakie chwile z Amazonii wspomina Pani najmilej, a które do dziś napawają strachem?

Justyna Romanowska: Najmilej wspominam swoje pierwsze wejście do dżungli, ale jest to też chwila, która napawała mnie strachem. Pamiętam wrażenie po paru pierwszych godzinach, podczas których wpływaliśmy z Indianami do dżungli, że gdybym wiedziała, jak to wszystko wygląda, to pewnie bym się na to nie zdecydowała (śmiech). To było bardzo trudne, wymagające fizycznie, psychicznie. Codzienność wiązała się z wieloma przeciwnościami. Samo poruszanie się w dżungli jest trudne. Tam nie ma wyznaczonych ścieżek, jest ogromny upał, wilgoć, cała rzesza insektów, która tylko czeka, żeby się rzucić na człowieka, torowanie sobie drogi maczetą, częsty brak dostępu do wody, czy jedzenia, które by nam smakowało. Każdy dzień w dżungli jest walką o przetrwanie i myślę, że to napawa strachem, ale przerazić może również samotność, bo człowiek będąc tam zdaje sobie sprawę, że jest malutką istotką wobec całego ogromu. Ja byłam sama. Pomimo tego, że Indianie w końcu przyjęli mnie i zaakceptowali, to tak nie było od początku. Przez jakiś czas żyłam sama ze swoimi myślami i to było trudne. Dżungla daje takie zupełnie skrajne wrażenia, z jednej strony ekscytację, fascynację, z drugiej przerażenie i ogromną samotność.

Paulina Chmiel: A co lubi Pani robić w domu, w czasie wolnym, po powrocie do cywilizacji?

Justyna Romanowska: W zasadzie lubię robić wiele rzeczy, więc muszę umiejętnie podzielić swój czas. Oczywiście, lubię podróżować palcem po mapie (śmiech), czytać o różnych miejscach, oglądać programy dokumentalne, ale oprócz tego interesuję się rozwojem duchowym, medytacją, jogą. Jestem też zagorzałym miłośnikiem teatru, więc często swój czas spędzam właśnie tam.

Paulina Chmiel: Jakie marzenia podróżnicze jeszcze się nie spełniły?

Justyna Romanowska: Podczas mojej ostatniej podróży bardzo chciałam dotrzeć w Ekwadorze do plemienia Huaorani, które prowadzi jeszcze bardzo pierwotny tryb życia. Zorganizowałam całą wyprawę, z resztą bardzo trudną do zrealizowania, bo to wyprawa przez niełatwą dżunglę, rwącą rzekę, w ciągłym deszczu i z małą ilością jedzenia, i miałam nadzieję, że dotrę do tegoż plemienia i przeżyję z nimi choćby kilka dni. Niestety, po przybyciu na miejsce, w którym mieli być, okazało się, że już ich nie ma, bo powędrowali jeszcze bardziej w głąb dżungli. Nie udało mi się ich spotkać, więc myślę, że na tę chwilę odszukanie ich jest moim marzeniem.

Paulina Chmiel: Jakie ma Pani przed sobą plany podróżnicze i wydawnicze?

Justyna Romanowska: Chciałabym z pewnością napisać drugą książkę, która będzie wspomnieniem z pobytu w jeszcze innych krajach i opisem dla mnie zupełnie fascynujących zwyczajów Indian Kichwa zamieszkujących Ekwador. Plany podróżnicze - mnie jest ciągle mało Ameryki Południowej i ciągle myślę, żeby wrócić właśnie tam i poznać jeszcze inne jej zakątki. Jestem absolutnie zakochana w Kolumbii i to ona obecnie chodzi mi po głowie, ale ostatnio zainteresowałam się też Indonezją, więc kto wie…

Paulina Chmiel: Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia tych wyjątkowych marzeń.

Justyna Romanowska: Również dziękuję.

Rozmawiała Paulina Chmiel
Rozmawiała Paulina Chmiel dodany 30 grudnia 2016
 
Odsłon: 7361

Czytaj podobne

Waszym zdaniem (0)

Brak wpisów, Twój komentarz może byc pierwszy.
Zgodnie z ustawą o świadczeniu usług droga elektroniczna art 14 i 15 (Podmiot, który świadczy usługi określone w art. 12-14, nie jest obowiązany do sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych przez niego danych) wydawca portalu lancut.gada.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Przy komentarzu niezarejestrowanego użytkownika będzie widoczny jego ZAKODOWANY adres IP. Zaloguj/Zarejestruj się.
Wszelkie prawa zastrzeżone lancut.gada.pl
Pełna wersja
Polityka Prywatności RODO Kontakt
Wnioski Czyste Powietrze | Audyty Energetyczne