Co z tą oczyszczalnią?

- Nie możemy wyjść na pole, nie możemy otworzyć okna, żeby przewietrzyć dom, nie możemy nawet spać, bo całą noc śmierdzi. Śmierdzi na okrągło - mówią mieszkańcy łańcuckiej dzielnicy.

- Były zapachy, wynikały one z jakości napływających do nas ścieków. Różne rzeczy są wylewane do kanalizacji, a intensywność zapachów zależy od ich jakości. Najprawdopodobniej nastąpił napływ jakichś zagnitych ścieków, bądź ich dużej ilości - przyznaje prezes Łańcuckiego Zakładu Komunalnego Andrzej Antosz, zapewniając jednocześnie: - zapachowo powinno być już w porządku.

Niestety, jak informuje jedna z czytelniczek, którą nieprzyjemny zapach obudził w środku nocy, tak nie jest. - Właśnie teraz śmierdzi okrutnie. W swojej naiwności zostawiłam otwarte okno na noc. Zapach jest okropny, zalatuje jakąś chemią, jakby lekami - okropność. Znowu spanie w smrodzie - pisze.

Sprawę szczegółowiej wyjaśnia mistrz oczyszczalni Marek Rajzer, który tłumaczy, że problem nieprzyjemnego zapachu w ostatnim czasie był spowodowany przez kilka czynników, które się na siebie nałożyły: - w okresie ostatnich dwóch tygodni miał miejsce jeden z pierwszych wzrostów temperatury. My jesteśmy oczyszczalnią, która znajduje się w środku, tzn. cały obszar wokół nas jest usłany przepompowniami, które za pomocą zamontowanych w sieci pomp tłoczą do tego obiektu ścieki. W okresie wzrostu temperatury te ścieki powinny spływać do nas systematycznie, na bieżąco, tj. co godzinę. Nie jest tak ponieważ prąd w czasie nocnym jest tańszy i gminy w swojej kalkulacji biznesowej wolą je tłoczyć tym tańszym prądem. Przetrzymane nieczystości najpierw gniją, a później dostają się do nas i właśnie ze względu na ich jakość nie możemy sobie z nimi poradzić. Gdyby one były zdrowe nie byłoby żadnego problemu, bo ta oczyszczalnia jest przygotowana na dużo większe obciążenia, ale nie takie. Takich przepompowni w okolicy jest wiele, ponadto do tego mogą dochodzić ścieki przemysłowe, które też chwilami mogą być niebezpieczne, a których nie jesteśmy w stanie kontrolować.

Zdaniem mistrza oczyszczalni niemożliwym jest też, żeby nieprzyjemne zapachy pochodziły z przyzakładowej suszarni: - Zapach stamtąd jest całkowicie neutralny dla środowiska. Absolutnie suszarnia nie jest jego źródłem. Osad w suszarni jest produktem po fermentacji mezofilowej, nie ma już zapachu. Ten materiał można spokojnie wysypać w doniczce w mieszkaniu, na trawniku - przekonuje i dodaje: - zapraszam wszystkich tych, którzy w to nie wierzą lub mają jakiekolwiek inne pytania. Tutaj może przyjść kto chce. Nie ma żadnego problemu. Nasza brama zamknięta jest wyłącznie ze względów bezpieczeństwa. Wszystko pokażę, wyjaśnię i odpowiem na każde pytanie. Nie mamy nic do ukrycia.

Według władz oczyszczalni sytuacja ma się unormować w okresie do pięciu dni.