![]() |
Pełna wersja |
trumna Romana Potockiego w krypcie łańcuckiego kościoła farnego. fot. A. Bednarczyk
Na kilka miesięcy przed śmiercią hrabia Roman leżał trawiony jakąś ciężką chorobą...
Mimo zamkniętych dróg z powodu trwającej I wojny światowej do Łańcuta na pogrzeb przybyli synowie Romana, którzy służyli w jednostce w Tarnowie. Zjeżdżali się również inni goście. Pośród licznych kondolencyjnych depesz, otrzymanych przez matkę, znajdowała się i ta najważniejsza: depesza od cesarza Franciszka-Józefa; wyraził w niej swoją głęboką sympatię do Zmarłego i powiadomił, że niejaki Chołoniewski, mistrz ceremonii dworskiej, będzie go reprezentował w czasie uroczystości pogrzebowych.
Nowa ulica w Łańcucie ustrojona migotającymi żarówkami i czarną krepą
No takiej alejki Łańcut jeszcze nie widział w swojej kilkusetletniej historii...Tędy we wrześniu 195 roku przechodził kondukt z ciałem zmarłego hrabiego Romana Potockiego. Kondukt żałobny miał przechodzić z zamku do drzwi wielkich kościoła farnego. Cała trasa konduktu udekorowana została siatką na której umieszczono liczne żarówki osłonięte czarną krepą. "Robiło to wrażenie - jak wspominał niegdyś pisarz i regionalista Roman Turek ("Palacz z hrabiowskiej likierni") - jakiejś osobnej ulicy w mieście przygniatającej swoją czernią, podświetloną niby tysiącami gwiazd."
Wszystkie ulice miasta zostały choć ten jeden jedyny raz porządnie zamiecione. Droga od wejścia do zamku do bramy parkowej usłana została dywanami o żałobnych barwach. Na dzień pogrzebu ustały wszelkie prace w mieście. Ludzie rozpychali się łokciami aby zobaczyć podążający do kościoła kondukt...
Pienia łacińskie duchownych i jęk poddanych
Po godzinie dziewiątej 27 września 1915 roku zabiły wszystkie dzwony kościoła farnego, niebo przyciemniało, słońce schowało się za chmury i począł padać lekki deszczyk.
Wojsko utworzyło po dwóch stronach drogi do kościoła szpaler. Z bramy zamku wyłonił się ministrant niosący krzyż za nim poczęli kroczyć czterej biskupi, w tym bp Józef Sebastian Pelczar oraz niezliczone rzesze duchowieństwa. Pieniom w języku łacińskim zaczął towarzyszyć płacz niewiast i dzieci uległych żałobnej atmosferze. Ludzie sensu tych łacińskich zawodzeń nie rozumieli.
Hrabina po raz pierwszy na piechotę do kościoła
W końcu z bramy zamkowej wysunęła się - niesiona na barkach sześciu strzelców ze służby zamkowej - modrzewiowa trumna osłonięta krepą. Za nią podążała - chyba po raz pierwszy - pieszo - w "woalkę tak zakutaną - jak pisał Turek, że zdawała się idącą mumią. Za arystokratami posuwali się gospodarze miasta oraz przedstawiciele gminy żydowskiej.
Sobowtóry synów Romana?
"W towarzystwie burgrabiego zamku za trumną kroczyło dwóch innych chłopców podobnych "jak krople wody" - do synów Zmarłego: jeden do Alfreda drugi do Jerzego" - stwierdzał Turek. Dwa szeregi niewzruszonych żołnierzy węgierskich nie przepuścili do kościoła nawet najpobożniejszych bigotek. Mrucząc coś groźnie do próbujących dostać się do kościoła ludzi.
Uroczystość pogrzebowa ograniczyła się do przeniesienia zwłok do kościoła, odprawienia egzekwii i zniesienia ciała Ordynata Romana do rodowej krypty.
"Nazajutrz po pogrzebie ojca rozpadał się deszcz jesienny i padał więcej niż tydzień. Mgła spowiła folwarki i lasy, a żaden promyk słońca nie przedostał się przez nią..." - poetycznie pisał syn zmarłego Alfred hr. Potocki...